sobota, 16 października 2010

„Lew, czarownica i stara szafa” C. S. Lewis

 
Wydawnictwo: Media Rodzina
Seria: "Opowieści z Narnii"
Liczba stron: 184
Ocena: 3+/6

Początek roku szkolnego zazwyczaj łączył się u mnie z kryzysem czytelniczym i aby nie stało się tak również tym razem postanowiłam zająć się wyłącznie lekturami lekkimi i przyjemnymi. Do głowy od razu przyszedł mi pomysł powtórzenia sobie całego narnijskiego cyklu, który bardzo miło wspominam z czasów dzieciństwa oraz bardzo dobrej zresztą ekranizacji kinowej.

- Pozwól, że się przedstawię. Nazywam się Tumnus.
- Miło mi pana poznać, panie Tumnusie - powiedziała Łucja.
- A czy wolno mi zapytać, o Łucjo. Córko Ewy, w jaki sposób znalazłaś się w Narnii?
- W Narnii? A co to takiego - zapytała Łucja.
- Przecież znajdujemy się w kraju, który nazywa się Narnią. Wszystko, co leży między Latarnią a wielkim zamkiem Ker-Paravel nad wschodnim morzem. Wszystko to należy do Narnii. A ty, ty zapewne przybywasz z zachodniej puszczy?
- Ja... ja przyszłam tu ze starej szafy w garderobie. - wyjąkała Łucja.
- Ach! -westchnął pan Tumnus melancholijnie. Gdybym tylko trochę bardziej przykładał się do geografii, kiedy byłem małym faunem, to bez wątpienia wiedziałbym wszystko o tych dalekich i dziwnych krajach. Teraz już na to za późno.
- Ale to wcale nie są żadne kraje - powiedziała Łucja rozbawiona. To jest tam, zaraz za nami... a w każdym razie... no, nie jestem taka pewna. Tam jest lato.
- Jednakże - zauważył pan Tumnus - w Narnii jest zima, i to od tak dawna! Jeżeli będziemy tak stać i rozmawiać w tym śniegu, to możemy się przeziębić. Czy Córka Ewy z dalekiego kraju Gar-Deroby, gdzie panuje wieczne lato wokół prześwietnego miast Staraszafa, nie zechciałaby przyjąć zaproszenia na mały podwieczorek?
- Bardzo dziękuję, panie Tumnusie. [...]
- Gdybyś zechciała wziąć mnie pod rękę, Córko Ewy, to parasol osłoni nas oboje. Idziemy w tamtą stronę. A więc - w drogę! 

To właśnie obraz fauna idącego przez zaśnieżony las z parasolem i paczkami stał się inspiracją do napisania opowieści o czwórce dzieci, które przypadkowo, bądź też patrząc na to inaczej - zgodnie ze swoim przeznaczeniem, zostały przeniesione do baśniowej krainy zwanej Narnią. Myślę, że jest to na tyle znany cykl, iż nie ma potrzeby zamieszczania tutaj obszerniejszego opisu fabuły.

Choć bardzo lubię i cenię sobie świat przedstawiony w tej powieści Lewisa, to jednak wydaje mi się, że nie jest to już niestety rodzaj literatury, który byłby w stanie mnie w pełni usatysfakcjonować. Wyraźnie widoczny brak obszernych opisów, które mogłyby być nudne dla młodszego czytelnika, do którego to właśnie skierowana jest ta książka, mnie bardzo przeszkadzał i sprawił, że tak naprawdę nie wciągnęłam się w tą opowieść. Szkoda, bo na pewno byłoby warto. Również infantylne dialogi, jakich mogłam się spodziewać, nie przypadły mi do gustu. Ostatnią wadą, o której wspomnę, są czarno-białe (z wyjątkiem Edmunda) charaktery bohaterów. Mimo to polubiłam ich, ponieważ od postaci dzieci nie wymagam raczej niczego szczególnego.

Jak do tej pory skupiłam się wyłącznie na wymienianiu wad pierwszego tomu narnijskich opowieści (choć nie jestem pewna czy to dobre określenie, gdyż powieść ta nie miała wcale wyglądać inaczej niż to, jak ją opisałam i co uznałam za wady), ale ma ona również całe mnóstwo plusów, dla których warto po tę pozycję sięgnąć. Im wcześniej tym lepiej, ponieważ to klasyk literatury dziecięcej tudzież fantastycznej, a najbarwniejszą wyobraźnię ma się podobno właśnie w tym czasie. Do tych wspomnianych dobrych stron powieści mogę zaliczyć ciekawą, wartko płynącą akcję oraz krótkie rozdziały, dzięki czemu w każdym momencie można przerwać lekturę. Ponadto zauroczył mnie baśniowy klimat i mówiące zwierzęta, a także piękne krajobrazy, które pojawiały się w moim umyśle za sprawą obejrzanej ekranizacji, którą bardzo lubię i czekam z niecierpliwością na kolejne. "Lew, czarownica..." to również opowiastka filozoficzna, w której Lewis zgrabnie umieścił mnóstwo symboli dotyczących Boga i życia.

Zamierzałam przeczytać ponownie cały cykl Opowieści z Narnii, ale po lekturze tomu pierwszego mam wątpliwości, czy powinnam to robić. Byłby to z pewnością całkiem udany powrót do czasów dzieciństwa, ale niewykluczone, że zepsułby także całe moje wyobrażenie o książkowym świecie Narni. Będę musiała jeszcze nad tym pomyśleć.

wtorek, 5 października 2010

„Mumia” Tess Gerritsen

 
Wydawca: Albatros
Seria: Bestsellery literatury sensacyjnej
Liczba stron: 400
Ocena: 6/6


Powieść sensacyjna nigdy nie należała do gatunku literackiego, po który bym z chęcią sięgała. Jednak cała moja opinia diametralnie się zmieniła, gdy w oko wpadła mi Mumia Tess Gerritsen - jednej z najlepiej ocenianych autorek thrillerów medycznych. Zaintrygowana opisem, kilka dni po otrzymaniu przesyłki, zabrałam się za lekturę i ... zostałam oczarowana. Ta książka jest znakomita!

Starożytna egipska mumia odnaleziona w magazynach bostońskiego Muzeum Crispina okazuje się znacznie młodsza, niż sądzono. W jej nodze tkwi jak najbardziej współczesna kula. Sprawę prowadzi detektyw Jane Rizzoli. Gmach muzeum kryje wiele tajemnic, jak spreparowaną na indiańską modę głowę kolejnej ofiary. Zatrudniona w muzeum młoda egiptolożka, doktor Josephine Pulcillo, zaczyna otrzymywać zagadkowe anonimy. W bagażniku jej samochodu zostają odkryte spreparowane zwłoki innej młodej kobiety. Rizzoli zyskuje pewność, iż ma do czynienia z działającym od lat seryjnym mordercą, prawdopodobnie archeologiem. *

Świetna! Wspaniała! Fenomenalna! - po przeczytaniu pierwszych trzech rozdziałów nie byłam w stanie przestać się nią zachwycać. Wciągnęła mnie do granic możliwości i nie pozwalała myśleć o niczym innym. Całe szczęście, że zaczęłam (i skończyłam) czytać ją w weekend, bo inaczej miałabym problemy ze skupieniem się na lekcjach. Zdecydowałam się na jej zakup ze względu na opis, w którym znalazły się takie słowa jak: mumia, egiptologia, wykopaliska itp. Działają one na mnie jak magnes, dlatego bardzo się cieszę, że autorce udało się stworzyć niebanalny thriller, wplatając w niego dodatkowo mnóstwo ciekawostek dotyczących powyższych tematów.

Do niewątpliwych zalet książki mogę również zaliczyć dobrze wykreowanych bohaterów. Każdy ma swoją własną, wyjątkowo realistyczną osobowość. Odniosłam wrażenie, że mogłabym spotkać podobnych ludzi w rzeczywistym świecie. Wydaje mi się także, że właśnie dzięki temu nie miałam żadnych kłopotów z dopasowaniem nazwiska danej osoby z jej postacią, co dość często zdarza mi się, czytając powieści, w których jest ich bardzo wielu. Do stylu Gerritsen też nie mam żadnych zastrzeżeń; jej najnowszą powieść czytało mi się niezwykle lekko i z dużą przyjemnością.

Wybór tej książki na wrzesień okazał się strzałem w dziesiątkę. Choć przez cały tydzień po jej skończeniu nie znalazłam czasu na rozpoczęcie czegoś innego, to ochota na czytanie mi nie minęła. Nie mogę się także doczekać, aż sięgnę po kolejny thriller Tess Gerritsen, ponieważ od tego wprost nie mogłam się oderwać. Gorąco polecam!

sobota, 2 października 2010

książkowe podsumowanie września

 1. Książki przeczytane (4)

- "Zagadki z przeszłości" Agnieszka Herman
- "Lew, czarownica i stara szafa" C. S. Lewis
- "Mumia" Tess Gerritsen
- "Książę Kaspian" C. S. Lewis

Obawiałam się, że w liceum będę miała niewiele czasu wolnego, który mogłabym poświęcić na czytanie, ale okazało się, że jest dużo lepiej niż w gimnazjum ;) Recenzje powyższych książek (z wyjątkiem "Księcia Kaspiana") już wkrótce ukażą się na blogu.

2. Książki zakupione (0)

Paczka w drodze.