
Wydawca: Mag; 2009
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 400
Ocena: 4+/6
Zastanawialiście się kiedyś, co czeka was po śmierci? Jak będziecie się czuć, jeśli traficie do piekła, z którego nie ma żadnej drogi ucieczki? Przed taką problematyką został postawiony główny bohater krótkiej powieści Jeffreya Thomasa pt. „Listy z Hadesu”. Decydując się na popełnienie samobójstwa, Dan Alighieri miał nadzieję, że wraz z odejściem ze świata żywych, zakończą się jego cierpienia. Nie zdawał sobie jednak sprawy, w jak wielkim był błędzie. Został bowiem zesłany do krainy potępionych, podobnie jak mordercy, złodzieje itp. a także wszyscy ludzie niewierzący w życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa (nawet ci, którzy nie mieli innego wyboru, ponieważ żyli jeszcze przed Jego narodzeniem).
Pierwsza część książki tego amerykańskiego pisarza to prawie dwustu stronicowa powieść, której największym atutem jest przedstawienie wizji piekła - przerażającego, odzwierciedlającego ludzkie koszmary, ale jednocześnie bardzo ludzkiego. Pozycje wydawane w Uczcie Wyobraźni przyzwyczaiły mnie do bardzo wysokiego poziomu języka, jakim posługują się autorzy. Tak jest i tutaj. Styl pisania Thomasa urzeka swoją pozorną prostotą i niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale mimo to przepaść, jaka dzieli go od stylu powieści młodzieżowych, jest ogromna. Warto także wspomnieć o oryginalnych pomysłach na rzeczywistość w piekle i plastyczne opisy, bez których nie działałyby one w tak dużym stopniu na wyobraźnię czytelnika. Dobrym przykładem jest np. pole zastygłej lawy a w niej zatopieni po samą szyję potępieni, których głowy są regularnie ścinane przez żniwiarkę (po jakimś czasie odrastają, ponownie są oddzielane od reszty ciała i tak koło się zamyka).
Powieść Thomasa została napisana w formie dziennika, dlatego występuje w niej narracja pierwszoosobowa. Na ogół bywa to irytujące, ale na szczęście nie w tym przypadku. Do momentu, gdy autor skupiał się na opisach i budowaniu odpowiedniej atmosfery, byłam oczarowana (oryginalnością i językiem, bo samo piekło mnie nieco przerażało i za nic w świecie nie chciałabym tam trafić; chyba że jako obserwator, by potem mieć z tego materiał na książkę), ale długo za połową powieści, gdy akcja nabrała tempa, czar prysł. Fabuła zaczęła sprawiać wrażenie banalnej, dobrej jedynie dla fantasy z niskiej półki. Doszłam wtedy do wniosku, że jak na Ucztę Wyobraźni, to Thomas zaoferował swoim czytelnikom zbyt mało.
Druga część książki Jeffreya Thomasa to zbiór osiemnastu opowiadań niepowiązanych ze sobą fabularnie, których akcja toczy się w mieście na planecie Oaza - Paxton, przez mieszkańców nazywane tytułowym Punktown. Zamieszkują go ludzie, przedstawiciele obcych cywilizacji, klony, roboty i mutanty. Dzięki takiemu zestawieniu teksty Thomasa zadziwiają swoją oryginalnością. Tematem rozważań są wewnętrzne przeżycia bohaterów, analiza przyczyn przeróżnych ludzkich zachowań, dlatego miłośnicy szybkiej akcji mogą czuć się zawiedzeni. Trudno mi wybrać najlepszy utwór, ponieważ niemal każdy mnie czymś zaintrygował i zmusił do myślenia. Największe wrażenie zrobiły jednak na mnie te, które ukazywały różnice kulturowe oraz zachowania ludzi prowadzącego do tragicznego finału.
To było już moje piąte spotkanie z twórczością pisarzy publikowanych w Uczcie Wyobraźni i na tym tle teksty Thomasa wypadają odrobinę blado. Nie porównując jednak do innych utworów serii, jest to naprawdę dobra, interesująca książka, która może usatysfakcjonować dużą grupę czytelników. Polecam!