Wydawca: Albatros
Rok wydania: 2011
Cykl: Rizzoli&Isles
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: Ice Cold
Rok wyd. oryginału: 2010
Ocena: 3+/6
Thrillery medyczne autorstwa Tess Gerritsen to jedyne książki z tego gatunku, co do których mam pewność, że mnie nie zawiodą i zapewnią kilka godzin intensywnego myślenia nad rozwiązaniem niebanalnej zagadki. Jednak tym razem, przyzwyczajona do bardzo wysoko ustawionej poprzeczki, nieco się rozczarowałam.
Doktor Maura Isles jedzie na konferencję patologów do przysypanego śniegiem stanu Wyoming. Spotkany w trakcie wykładu przyjaciel z dawnych lat proponuje jej dwudniowy wypad w góry razem z nastoletnią córką i parą znajomych. Maura zgadza się. Po drodze samochód nagle wpada do rowu, nie ma szans, by go wyciągnąć. Wspólnie postanawiają rozejrzeć się po okolicy i trafiają do opuszczonej wioski o nazwie Królestwo Boże.
Wydawać by się mogło, że śnieg za oknem i tak siarczysty mróz, że nie chce się wychodzić z domu to idealna pora na jak najlepsze wczucie się w sytuację przedstawioną w książce. Bohaterowie thrilleru utknęli na rzadko uczęszczanej drodze, wiele kilometrów od schroniska. Jednak Tess Gerritsen tylko w niewielkim stopniu udało się oddać napiętą atmosferę bezsilności i zagrożenia. Powodem może być zbyt długie wprowadzenie, pozbawione wartkiej akcji, która była atutem poprzednich thrillerów. Fabuła jest chaotyczna i nie wciąga. Odniosłam wrażenie, że zwroty akcji występują w niewłaściwych miejscach i do tego nie wzbudzają żadnych emocji.
Autorka porusza tym razem temat sekt. Posłuszeństwo, wiara jej członków w nieomylność „proroka” i wykorzystywanie młodych dziewczyn szokują czytelnika. Zakaz wstępu osób postronnych na ich teren praktycznie uniemożliwia udzielenie pomocy bez użycia ekstremalnych środków. Ten aspekt Tess Gerritsen przedstawiła, jak na tło powieści, bardzo wyczerpująco. Mało jest natomiast w thrillerze medycznym samej medycyny i pokrewnych jej dziedzin. Zapowiadająca się na krwawe widowisko operacja bez narkozy, przeprowadzona w trudnych warunkach wypada słabo, mało obrazowo.
„Dolinie umarłych” wiele brakuje do poziomu wcześniejszej prozy amerykańskiej pisarki, jednak w gruncie rzeczy nie jest to zła książka. Fani twórczości Gerritsen i tak po nią sięgną, ale innym zainteresowanym radzę od niej nie zaczynać.