poniedziałek, 5 lipca 2010

„Silmarillion” J. R. R. Tolkien

 
Wydawca: Amber
Seria: Dzieła Tolkienowskie
Liczba stron: 407
Rodzaj: Fantasy
Ocena: 3+/6

Postanowiłam wrócić do mojego planu sprzed roku dotyczącego zapoznania się ze wszystkimi dziełami Tolkiena i dlatego jakiś czas temu sięgnęłam po Silmarillion - dla fanów Śródziemia pozycja obowiązkowa.

Silmarillion to zbiór opowieści, które stanowią niepowtarzalny obraz dziejów krainy wymyślonej przez angielskiego mistrza fantasy - Johna Ronalda Reuela Tolkiena - od Muzyki Ainurów, z której powstał świat, aż do końca Trzeciej Ery, momentu gdy powiernicy Pierścienia odpłynęli z Szarej Przystani. Książka ta przedstawia historię Silmarilów, świetlistych klejnotów, w których przetrwało światło Dwóch Drzew Valinoru, w tym walkę z pierwszym Władcą Ciemności, Morgothem w celu ich odzyskania. Ponadto czytelnik ma okazję zapoznać się z wieloma innymi legendami, m. in. o Ainurach, Turinie Turambarze, Berenie i Luthien.

Całość jest podzielona na pięć części, a także zawiera przedmowę oraz wstęp z listem napisanym przez Tolkiena do redaktora w wydawnictwie Collins. Sam autor zmarł kilka lat przed pierwszym wydaniem Silmarillion, dlatego opracowanie "mitologii Śródziemia" jest dziełem jego syna - Christophera Tolkiena. Z przykrością muszę przyznać, że ten fakt był w wielu momentach bardzo widoczny; brakowało mi tej niesamowitej magii Władcy Pierścieni czy Hobbita. Przyczyną tego jest też zapewne forma - legendy z niewielką ilością dialogów, jak i dość oszczędny styl typowy dla streszczeń. Nie ma to jak powieść ze szczegółowo opisanymi (pięknym językiem) wydarzeniami.

Skupiłam się na wadach książki, ale jest też oczywiście całe mnóstwo pozytywnych aspektów. Należy do nich przede wszystkim bardzo ciekawie i drobiazgowo wykreowany świat oraz jego dzieje. Śródziemiem zachwycam się odkąd je poznałam, a teraz miałam niepowtarzalną okazję dokładniej zapoznać się z jego historią, a także dowiedzieć się czegoś o krainie, do której pod koniec Trzeciej Ery odpłynęli wszyscy elfowie - Valinorze. Do najciekawszych rozdziałów mogę zaliczyć ten opowiadający o miłości Berena i Luthien a także przedstawiający losy Turina Turambara. Za najmniej interesujący uważam "Beleriand i jego królestwa" ze względu na ogromną ilość nazw geograficznych, które nic mi podczas lektury nie mówiły.

Warto także zwrócić uwagę na ponad czterdzieści pięknych ilustracji autorstwa Teda Nasmitha. Moim zdaniem są one o wiele lepsze niż te zamieszczone we Władcy Pierścieni.

Początkowo trudno mi było się odnaleźć wśród tak niezliczonej ilości faktów, z których chociaż część wypadałoby zapamiętać. Potem już jednak lektura Silmarilionu sprawiała mi tylko czystą przyjemność płynącą z możliwości głębszego poznawania mojego ulubionego świata fantasy. Polecam wszystkim fanom twórczości Tolkiena, reszta niech najpierw sięgnie po lżejszy utwór absolutnego mistrza w swojej dziedzinie.

16 komentarzy:

  1. Raczej mnie ta pozycja nie przekonuje. Kiedyś zabrałam się za Tolkiena, ale po kilkunastu stronach sobie darowałam - to zupełnie nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie muszę w końcu zabrać się za upragnionego "Władcę pierścieni". Dopiero potem sięgnę po kolejne Tolkienowskie powieści. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tolkien to mój messer;). Uwielbiam "Silmarillion" i właśnie w niedługim czasie zamierzam wziąć się za powtórkę.
    Oczywiście nie darzę całej książki bezgranicznym wielbieniem: mnie też trochę nudził rozdział "Belerian d i jego królestwa", nie jestem fanką geografii, choć znam ludzi świetnie się w krainie Śródziemia orientujących. Jeszcze tak średnio przepadam za historią Turina, to zdecydowanie nie jest mój ulubiony bohater, w przeciwieństwie do Tuora. W ogóle bardzo żałuję, że Tolkien nie zdążył szczegółowo opisać historii zniszczenia Gondolinu.
    Swoją drogą, ilustracje Teda Nasmitha pasują mi znacznie bardziej od tych Alana Lee;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dawna bardzo chcę przeczytać, ale jednocześnie obawiam się, że polegnę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli kiedyś zdecyduję się zapoznać z "Władcą Pierścieni" i spodoba mi się to pewnie sięgnę też po "Silmarillion".

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak w Hobbicie i Władcy pierścieni jestem zakochana, tak ta książka do mnie nie przemawia, przeczytałam z powodu miłości do Tolkiena, ale nie doświadczyłam cudownych wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na razie czytałam Hobbita i bardzo mi się podobał. A za Władcę Pierścienia przyjdzie mi wziąść się dopiero za rok, bo w roku szkolnym raczej nie będę miała czasu

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przepadam za Tolkienem, więc tej książce również mówię "nie".

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm dla mnie książki Tolkiena są za ciężkie:/ zaczęłam czytać "Władcę Pierścieni" część trzecią, ale nie doszłam niestety nawet na środek książki. Nie mniej jednak film mi się bardzo podobał.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobało mi się, chociaż dość ciężko mi się czytało. Ale uwielbiam Tolkiena. Trzeba się wreszcie zabrać za "Niedokończone opowieści", które od dawna leżą nietknięte na półce...

    A ja niestety w moim wydaniu nie miałam żadnych ilustracji. Szkoda, tym bardziej, że tak je zachwalasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja słyszałam nazwę tej książki, ale nie wiedziałam o czym jest ;). Może przeczytam, ale dopiero jak wezmę się za "Władcę Pierścieni". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Książki Tolkiena są całkowicie nie dla mnie! Po przeczytaniu części Władcy pierścienia powiedziałam sobie, że nigdy więcej. Co prawda było to już kilka lat temu, jednak przez ten czas upewniłam sie w przekonaniu, że fantastyka to nie literatura dla mnie.

    Dziękuje za odwiedziny na moim blogu. Niestety przeniosłam swoją działalność na blogspota, wiec zostawiam adres...

    Pozdrawiam Lena173 www.recenzje-leny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Zanim sięgnę po tą książkę, muszę się zmotywować i przeczytać chociażby "Hobbita", który kwitnie na półce.

    Chochlik
    porcelanowa-ksiazka.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Wstyd mi mówić, ale nie przeczytałem nawet "Władcy pierścieni" pomimo tego, że odkąd pamiętam stoi na półce (na usprawiedliwienie powiem, że moja mama też tego nie uczyniła :p).

    OdpowiedzUsuń
  15. Chce przeczytać. :D U mnie nowa notka http://i-love-reading-books.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. Jakoś nigdy nie skończyłam tej książki, za ciężka jak na mój gust, niestety... Lubię, jak coś się dzieje. Nie dla mnie czysta fantastyka, klasyczny Tolkien.
    Również dodaję do "Czytanych blogów".
    Odpowiadając na Twoje pytanie dotyczące Mojej Afryki, jest to książka przedstawiona w formie pamiętnika Kingi Choszcz. W książce znajduje się wiele pięknych ilustracji,a treść opowiada nam o trasie i przygodach Kingi, pozwala nam poznać Afrykę i jej kulturę od środka, nie "Podręcznikową" wersję, tylko prawdziwą. Polecam tą pozycję, bardzo mnie poruszyła i mimo pozornie lekkiej formy zmusiła do rozmyślań na różne tematy ;) Warta przeczytania. Co prawda nie ma w niej humoru Cejrowskiego, ale jest "to coś" w wydaniu Kingi Choszcz.

    OdpowiedzUsuń