Liczba stron: 472
Ocena: 3/6
Pierwszy tom sagi rodzinnej autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk zbiera same pochlebne opinie na blogach z recenzjami, więc i ja postanowiłam wstąpić w progi tej osławionej cukierni i przekonać się, czy oferowane słodkości są rzeczywiście takie pyszne.
Podczas wykopalisk na rynku w Gutowie archeolodzy dokonują niezwykłego odkrycia. Wzbudza ono zainteresowanie córki właściciela cukierni pod Amorem. Czy Iga rozwikła dawną, rodzinną tajemnicę? Czy przepowiednia sprzed wieków naprawdę się spełniła? W poszukiwaniu odpowiedzi prześledzimy fascynującą historię rozkwitu i upadku jednego z najświetniejszych mazowieckich rodów.
Rzadko kiedy mam do czynienia z sagami rodzinnymi, bo jeśli faktycznie są napisane z dbałością o szczegóły i nie wykraczają poza linię dzielącą prawdopodobne wydarzenia od fikcji, to moim zdaniem mogłyby zaciekawić tylko ludzi blisko związanych z opisywaną historią. W „Cukierni pod Amorem” zabrakło mi choćby jednego, wyróżniającego się bohatera o niebanalnych poglądach na życie. Gdy tylko zaciekawił mnie jakiś wątek, kończył się rozdział, a akcja przeskakiwała w czasie lub na następnego bohatera i moje chwilowe zainteresowanie natychmiastowo malało. Będę szczera - nie zachwyciłam się tą powieścią i naprawdę pojąć nie mogę, dlaczego wszyscy są nią tak bardzo zauroczeni.
Pozytywne wrażenie zrobiła na mnie natomiast ogólna atmosfera książki: urocze opisy XIX-wiecznych dworków, jedzenia, strojów i codziennego życia przedstawione za pomocą bogatego, stylizowanego języka Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Irytowały mnie jednakże dialogi prowadzone w obcych językach.
Ostatnie strony niemile mnie zaskoczyły. Jak można tak po prostu przerwać książkę bez doprowadzenia do końca chociażby jednego z wątków? Nie tłumaczy tego nawet fakt, iż „Zajezierscy” to dopiero pierwszy tom trylogii. Po następne części sięgnę z nadzieją, że nie skończą się w tak nieodpowiednim momencie.
Spodziewałam się, że wyrazisz trochę lepsze zdanie o tej książce! Mam nadzieję, że mi spodoba się bardziej niż tobie xD
OdpowiedzUsuńO ja jeszcze nie czytałam i bardzo nad tym ubolewam
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam tę książkę w planach, ale mój entuzjazm skutecznie ostudziła Twoja recenzja (nie cierpię rwanych wątków) jaki i opinia mojej mamy ;) Poczekamy, zobaczymy jak mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna mam w planach tę książkę . Też nie cierpię urywanych wątków,więc zobaczymy czy mi się spodoba ;-]
OdpowiedzUsuńPrzeczytam, dlatego, żeby dowiedzieć się jaka ta książka jest naprawdę :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMnie się podobała :) Szału może nie było, ale to przyjemna, lekka lektura.
OdpowiedzUsuńJa już od tak dawna chciałam przeczytać, ale po ostatniej książce MGA "Mariola, moje krople..." straciłam część ochoty.
OdpowiedzUsuńA Twoja recenzja - coś innego ;)
Ja sobie po "Marioli..." generalnie daruję książki tej pani:) Tym bardziej, że mamy zbieżny gust co do książek:)
OdpowiedzUsuńChyba pierwsza recenzja, która nie zachwyca się "Cukiernią..." :). Wiemy przynajmniej, że nie wszystkim się podoba.
OdpowiedzUsuńja też jeszcze się nie spotkałam z negatywną opinią tej książki.. no cóż, zobaczymy, czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńHm.. znów ta cukiernia. Tym razie faktycznie nie taka słodycz jaka w cukierni bywa ;D Ale sama nie wiem kiedy się za nią wezmę, ostatnio dużo łakoci czytelniczych... ;)
OdpowiedzUsuń