sobota, 5 marca 2011

„Braciszek Odd” Dean Koontz

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 368
Ocena: 1+/6

Dean Koontz to znany, amerykański autor licznych thrillerów i horrorów. Ilość napisanych przez niego książek nie przekłada się niestety na ich jakość, o czym mogłam się przekonać, czytając „Braciszka Odd”. Dostała go ode mnie w prezencie moja siostra i całe szczęście, ona oceniła go znacznie wyżej.

Obdarzony szóstym zmysłem Odd w poszukiwaniu wytchnienia zawędrował do klasztoru św. Bartłomieja położonego w górach Sierra Nevada, sanktuarium dla porzuconych dzieci, gdzie spodziewa się znaleźć odrobinę spokoju i zrozumienia. Na próżno. Tajemniczo znika jeden z mnichów. W trakcie jego poszukiwań Odd dostrzega istotę złożoną z ruchomych kości. Jeden z uczniów przyklasztornej szkoły ostrzega go przed grożącą mu śmiercią. Mnożą się złe omeny, poltergeist bije w dzwon, a na dachu opactwa pojawia się zjawa śmierci. Czy faktycznie jest to działanie sił nieczystych, czy może jednak za wszystkich stoi istota ludzka? I co wspólnego z tymi wydarzeniami ma brat John, którego habit skrywa jednego z najwybitniejszych fizyków kwantowych XX wieku?

Zacznę od plusów, ponieważ jest ich niewiele, a właściwie tylko jeden: krótkie rozdziały, które umożliwiają przerwanie czytania praktycznie w każdej chwili.

Choć początek mnie nie zaciekawił, był wręcz nudny, to miałam nadzieję, że dalej będzie lepiej. Ostatecznie przestałam w to wierzyć, gdy pojawił się pierwszy trudny do zidentyfikowania stwór, przypominający trochę żywego kościotrupa. Liczyłam na jakieś porządne, chociaż wyglądające na naukowe wyjaśnienie tego dziwnego zjawiska, ponieważ ostatnie zdanie opisu zasugerowało mi właśnie coś takiego. Ale nic z tego. Czegoś bardziej naiwnego i zwyczajnie głupiego w żadnej książce dotychczas nie spotkałam. Generalnie fabuła trochę nie trzyma się kupy, autor ni stąd ni zowąd przypomina sobie jakieś bezsensowne sytuacje z życia swojego czy też innych a ciężki, pełen niepotrzebnych zdań styl Koontza nie pozwala stać się częścią książki.

Akcja „Braciszka Odd” ma miejsce w górskim klasztorze. Idealne miejsce na wyciszenie się, zastanowienie nad własnym życiem. Autorowi nie udało się jednak oddać tej niezwykłej atmosfery. Zabrakło także opisów życia mnichów. Do tego główny bohater jest płaski, sztuczny i pozbawiony jakiejkolwiek głębi.

„Braciszek Odd” miał w sobie spory potencjał, szkoda tylko, że Koontz w żaden sposób tego nie wykorzystał. Na razie kończę eksperymentowanie z nieznanymi mi autorami thrillerów i wracam do niezawodnej Tess Gerritsen.

16 komentarzy:

  1. Chyba sobie ją odpuszczę

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam miłe wspomnienia ze spotkania z tym autorem, ale też słyszałam, że niestety niektóre jego ksiązki są do bani. Tej na pewno więc już nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może kiedyś dojdę do tej książki ;)


    Mi osobiście nie szkoda czasu na książki paranormalne. Zresztą nie czytam ich znowu tak wiele żebym jakoś odczuwała braki w moim organizmie spowodowane nie sięganiem po inne gatunki literackie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jeszcze nie czytałam żadnej książki Koontza, choć moja koleżanka się w nim zaczytuje.
    Jeśli zdecyduję się sięgnąć po tego autora, to będę pamiętać, żeby nie zaczynać od powyższego tytułu. Bo ten plusik, który zauważyłaś, niestety, ale nie niweluje minusów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dałam Koontzowi 3 szanse i żadna z jego książek mi się nie spodobała, więc nie ma sensu próbować dalej. Ogólnie ma fajne pomysły, ale z wykonaniem już gorzej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście wstyd dać komuś w prezencie książkę, która Tobie nie przypadła do gustu! ;) Mi spodobała się ona i pewnie sięgnę jeszcze po inne książki Koontza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam dotychczas jedną książkę Koontza, która nie wywarła na mnie pozytywnego wrażenia, toteż jak na razie nie mam ochoty na kolejne powieści tego autora. A już na pewno odpuszczę sobie "Braciszka Odda".

    OdpowiedzUsuń
  8. Kontz generalnie jest dla mnie miałki. W sumie powtarzam sobie, że dam mu tam kiedyś szansę, ale nie wiem czy do tego dojdzie. Poza tym skoro Tobie się nie spodobała, to mnie pewnie też nie podejdzie:)
    PS. Fajne tło:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy raz widzę tak ostrą recenzję tej książki, zazwyczaj zbiera pozytywne noty.
    Cóż, przekonam się w najbliższym czasie, bo czeka u mnie na półce na przeczytanie :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Kootza nie czytalam do tej pory, chociaż miałam możliwość zapoznać się z niejedną pochwalną recenzją na temat jego twórczości.
    Ale wyczułam chyba nosem, że coś może mi się nie podobać ;), bo jakoś widmo zbrodni w klasztorze mnie nie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń
  11. skutecznie mnie zniechęciłaś :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój tata, który lubi horrory czytał kilka jego książek, jednak ja nie miałam jeszcze sposobności ;P Ale pożyjemy zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze nic od Koontza nie czytałem i nie jestem pewien czy prędko coś przeczytam,po tej Twojej recenzji. :)
    Ale zawsze dobrze wiedzieć po co lepiej nie sięgać :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Autor wydaje mi się znajomy. Okładka świetna. Nie zachęcasz, ale może przeczytam. Wyrobię własną opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  15. a miałam zamiar przeczytać tą książkę.. ale chyba jednak zostawię ją do przeczytania w bliżej nieokreślonej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń