Rok wydania oryginału: 1897
Liczba stron: 438
Ocena: 3+/6
Wampir pojawia się w literaturze od ponad wieku, ale jego obecny wizerunek znacząco różni się od pierwowzoru. Żadnego z nich nie darzę szczególną sympatią, choć gdybym miała wybierać, byłaby to jego pierwsza postać. Dla wyjaśnienia - uwielbiam wampiry wymyślone przez Anne Rice w „Kronikach wampirów”.
Młody prawnik Jonathan Harker wyrusza w podróż do Transylwanii by sfinalizować zakup posiadłości w Londynie przez hrabiego Draculę. Choć na początku swojego pobytu jest pod wrażeniem uprzejmości Draculi, wkrótce odkrywa jego dziwne właściwości i zdaje sobie sprawę z tego, że został uwięziony w jego zamku. Spotyka trzy upiorne kobiety - również wampiry - i dowiaduje się, że po wyjeździe Draculi do Anglii zostanie im przeznaczony jako ofiara.
Pierwsze kilkadziesiąt stron sugeruje, że będzie to całkiem dobry horror. Mroczny klimat Transylwanii, dzikie i budzące strach góry robią na czytelniku niesamowite wrażenie. W tych fragmentach najlepiej widoczna jest typowa dla powieści gotyckiej atmosfera grozy i tajemniczości. Dalszy ciąg niestety rozczarowuje swoją przeciętnością. Poszczególne wydarzenia są nadmiernie rozciągnięte w czasie, ponadto Stoker przedstawia je z punktu widzenia kilku osób. Fabuła była mi mniej więcej znana z filmu, dlatego też akcja książki mnie nie porwała. Czasem wręcz nudziła. Najbardziej zawiodło mnie jednak zakończenie: mało spektakularne, sprawiające wrażenia niedopracowanego, jakby autorowi zależało na jak najszybszym skończeniu książki. Generalnie mówiąc, spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Nic dobrego nie mogę także powiedzieć o bohaterach. Bez charakteru, niczym się nie wyróżniający, po prostu nudni.
„Dracula” to klasyk literatury wampirycznej, każdy czytelnik lubiący wampiry powinien go znać. Ciekawym doświadczeniem jest bliższe poznanie jego wizerunku powstałego za sprawą ludowych wierzeń, przesądów i porównanie go z obecnym. Mam nadzieję, że wkrótce skończy się moda na puste, świecące się wampiry z dylematem: pić krew czy nie, co być może spowoduje powrót do jego korzeni. „Draculę” mimo nie jednego rozczarowania czytało mi się bardzo dobrze, dlatego ocena nie jest tak niska, jak mogłoby to wynikać z recenzji.
może kiedyś sięgnę ...
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że będzie to książka lepsza niż wynika z Twojej recenzji, jednak i tak po nią sięgnę- kto wie, może mnie przypadnie do gustu bardziej? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Zamierzam wkrótce przeczytać "Draculę", bo nie wypada mi nie znać tej książki. Mam jednak nadzieję, że ja ocenię ją lepiej.
OdpowiedzUsuńOsobiście mam dość wampirów, ale jednak po pierwszej części recenzji mnie zachęciłaś do "Draculi" ;)
OdpowiedzUsuńChyba raczej się nie skuszę choć może spodobałaby mi się bardziej niż tobie, bo nie widziałam filmu.
OdpowiedzUsuńNo, wreszcie coś nowego :D !
OdpowiedzUsuńJa lubię wampiry... więc na pewno na tę książkę się w przyszłości skuszę :D
Miłego dnia:)
Wampiry mi się "przejadły". Raczej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńMam w planach, bo tych współczesnych wampirów mam dość, a po taką klasykę chętnię sięgnę
OdpowiedzUsuńNo proszę, ja też niedawno umieściłam recenzję Draculi u siebie ;) Mam bardzo podobne odczucia. Nie denerwowała Cię Mina? Mnie bardzo, tą swoją szlachetnością. Zakończenie było takie... szybkie, bezbolesne, typu "Weź giń marnie" *kołek w serce* "O, nie żyje. To fajnie."
OdpowiedzUsuńNyx: Denerwowała. I to bardzo ;) Podobnie jak cała reszta bohaterów. Nie rozumiem, jak można wymyślić tak nudnych bohaterów... Zakończenie - najgorsze jakie znam.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie czytałam "Draculi". Koniecznie muszę nadrobić zaległości, chociażby po to, aby wyrobić sobie własne zdanie. Poza tym to... klasyk:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Miałam identyczne odczucia po przeczytaniu "Draculi". Początek da sie przeżyć ale zakonczenia nie.
OdpowiedzUsuńmam na liście. klasykę warto znać, więc prędzej czy później przeczytam
OdpowiedzUsuńDracula nie jest zbyt zachwycającą książką. Istnieje wiele książek o wampirach powstałych przed falą "wampirzych" romansideł. Choćby "nekroskop" Brian'a Lumley'a słyszałem ze jest to kawał dobrego horroru. Niestety nie miałem jeszcze okazji zgłębić go.
OdpowiedzUsuńMam w planach, głównie dlatego, że to klasyka, ale i jestem ciekawa jak wampiry widział Stoker, bo te współczesne mnie nie interesują ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze - te książeczki są bardzo marne. Wszystko zaczęło się od tego absurdalnego Zmierzchu, a wy ludzie oczywiście popadacie w zachwyt.. Poczytajcie sobie coś bardziej inteligentnego i ambitnego typu "Bez dogmatu" lub " Na polu chwały" H.Sienkiewicza, a nie książki pisarzyków, których utwory za dwie dekady przepadną w niepamięć.. Co z tego, że zachęca was do przeczytania krótki opis książki albo jeszcze lepiej..ładna okładka. W przypadku znanych dzieł sienkiewiczowskich czy mieczkiewiczowskich od razu można stwierdzić, że są to książki, po które warto sięgnąć. Mówię to, bo szkoda, abyście czytali taki " szmelc ". Piszecie, że np. "Dracula" to klasyk. Bardzo mnie to rozbawiło, bo jak można nazwać to klasykiem?
OdpowiedzUsuńAnonimowy:
OdpowiedzUsuń1. Nie lubię anonimowych komentarzy. Tak trudno się podpisać?
2. Książki o wampirach typu "Zmierzch" także uważam za marne.
3. Sienkiewicz mówisz? Czytam, by możliwie jak najbardziej oderwać się od rzeczywistości, a język i styl wspomnianego pisarza to uniemożliwiają. Ambitne? Inteligentne? jest mnóstwo CIEKAWYCH książek, które bym tak nazwała.
4. "Dracula" został napisany prawie 115 lat temu i jest znany praktycznie każdemu, więc idąc Twoim tokiem rozumowania, Bram Stoker nie jest "pisarzykiem, które utwory odejdą w niepamięć".
4. Nie czuję, żeby którykolwiek z utworów Sienkiewicza czy Mickwiewicza (nie znam wszystkich, ale część owszem) w jakiś sposób wzbogacił moją osobowość, pokazał nowe tory myślenia itp. Wypada je znać, ale osobiście nie uważam ich za wielkie dzieła.
5. "Dracula" jest powszechnie nazywany klasykiem literatury wampirycznej, nie wiem, jak można w to wątpić.
6. A mnie rozbawił Twój komentarz i zwracanie się do mnie (bo to mój blog, a nie forum) w liczbie mnogiej.
Przyznam, że nie mam jeszcze za sobą lektury ,,Draculi", aczkolwiek chętnie po nią sięgnę, mimo tego, że ma swoje wady, a to ze względu na wampiryczny klimat, o którym wspominałaś, a którego tak bardzo mi brakuje. Świecące się w słońcu wampiry, jakie muszą zapewniać człowieka o tym jak bardzo są groźne zupełnie mnie nie pociągają.
OdpowiedzUsuń