Wydawca: Rebis; 2009
Seria/cykl: Hrabia Saint-Germain
Liczba stron: 336
Rok wydania oryginału: 1978
Ocena: 3,5/6
Pierwotna wizja wampira, wywodząca się ze starodawnych
wierzeń, ukazująca krwiożerczą, pozbawioną jakichkolwiek ludzkich uczuć istotę
ma niewiele wspólnego z jej współczesnym wyobrażeniem, którego zapewne nie
trzeba nikomu przedstawiać. Gdzieś pomiędzy plasuje się obraz pochodzący z Kronik
wampirów Anne Rice oraz mający z nimi wiele wspólnego cykl o
hrabim Saint-Germain, którego pierwszym tomem jest, omawiany tutaj Hotel
Transylvania.
Paryż, rok 1743. Dziewiętnastoletnia
Madeleine de Montalia przyjeżdża do swojej ciotki, by wkroczyć po raz pierwszy
do świata zarezerwowanego wyłącznie dla wyższych sfer. Podczas jednego z
wytwornych bali poznaje tajemniczego, utalentowanego muzycznie i obytego w
świecie hrabiego Saint-Germain. Nie tylko on wydaje się być zainteresowany
dziewczyną. Okrutne plany ma wobec niej baron Saint Sebastien, mistrz kręgu
satanistycznego a zarazem dawny przyjaciel jej ojca.
Powieść prezentuje społeczeństwo
XVIII-wiecznej Francji za panowania Ludwika XV, następcy Króla Słońce.
Organizowane z przepychem eleganckie bale, przyjęcia, w trakcie których
uprawiano hazard, dyskutowano na mniej lub bardziej poważne tematy, słuchano
oper i nade wszystko zwracano ogromną uwagę na dobre maniery. Wszystko to
opisane jest jakby mimochodem, bezpośrednią uwagę autorka książki zwraca
jedynie na szykowne, niezwykle barwne, powiedziałabym nawet tęczowe stroje. Na
ich tle wyróżnia się ubrany zawsze na czarno hrabia Saint-Germain. Opis samego
miasta pozostawia natomiast wiele do życzenia.
Względnie krótka forma utworu a także
mnogość bohaterów sprawiły, że ucierpiały na tym portrety psychologiczne
poszczególnych z nich. Madeleine jest mało wyrazista, jej zachowanie bywa
niezrozumiałe, jak na przykład w sytuacji, gdy poznaje prawdziwą naturę
hrabiego. Nie okazuje przerażenia, wątpliwości czy też fascynacji, traktuje
wyznanie Saint-Germain'a jako coś zupełnie normalnego. Zdaje sobie jednak
sprawę, że musi to zachować dla siebie. Rodzina uważa ją za pobożną dziewczynę,
która będzie posłuszna przyszłemu mężowi. Madeleine nie wyprowadza ich z błędu,
jednak w głębi duszy marzy o czymś innym.
Saint-Germain jak na istotę, której życie
trwa już kilka tysięcy lat, wykazuje zdumiewająco mało energii, pasji samego
istnienia, która trzymałaby go przy nim i nie pozwalała go zakończyć. Nie jest
także znudzony. Po prostu trwa, tu i teraz. Chelsea Quinn Yarbro nie informuje
czytelnika o przyczynach wrażliwości hrabiego, jego chęci niesienia pomocy
bądź, co bądź zwyczajnej dziewczynie. W ciągu swojej nad wyraz długiej
egzystencji spotkał on przecież z pewnością niejedną inteligentną kobietę o
delikatnej urodzie. Jaki wampir postąpiłby tak jak on? Z ogromną chęcią
zapoznałabym się z wcześniejszymi przygodami głównego bohatera, jednak obawiam
się, że inne powieści cyklu, które je opisują, są, podobnie jak Hotel
Transylvania, wyrwane z całości i niczego nie
tłumaczą.
Intrygującym elementem powieści mógłby być
krąg czczący szatana. Mógłby, ale nie jest. Saint Sebastien czerpie przyjemność
z zadawania bólu, jest bezwzględny i zrobi wszystko, by dostać to, czego
pragnie. Poza tym jego postać nie ma jednak nic ciekawego do zaoferowania. Nie
wiadomo także, jakie konkretne korzyści czerpie krąg ze składania krwawych
ofiar, bo nie chodzi tu rzekomo o sam akt okrucieństwa. Również przeszłe
wydarzenia, jakiekolwiek fakty z jego życia pozostają nam nieznane. Pozostali
członkowie kręgu to postacie niewarte uwagi.
Klimatem powieść zbliżona jest do Kronik
wampirów Anne Rice, jednak cała reszta pod żadnym względem im
nie dorównuje. Przede wszystkim cykl o hrabim Saint-Germain zawiera zbyt mało
elementów wampirycznych. Autorka przedstawia, jak można uśmiercić wampira,
czego nie mogą one robić, lecz nie jest to wyraźnie akcentowane w zachowaniu
głównego bohatera cyklu. Powieści Rice to przede wszystkim niezwykle bogate
portrety psychologiczne wampirów, w utworze Yarbro nie mamy natomiast wglądu w
myśli hrabiego.
W powieście występuje także wątek bractwa
alchemicznego, aczkolwiek nie ma on większego znaczenia dla fabuły. Generalnie
cały utwór składa się z powierzchownie przedstawionych elementów, przez co
potencjał historii pozostaje niewykorzystany, a całą powieść można uznać za co
najwyżej przeciętną. Z pewnością nie jest to horror, bardziej adekwatne byłoby
określenie romans w scenerii historycznej.
Niestety nie mogę podejść do tego tytułu poważnie bo niedawno oglądałam bajkę, również "Hotel transylwania" :D Polecam jest prześmieszna :P
OdpowiedzUsuń